ZSP w Pszowie
www.zspszow.slask.pl

 

Wspomnienia o szkole

TERESA KOPACZ
nauczyciel szkoły w latach 1963-1998

Rozpoczęłam pracę nauczycielską w nowopowstałej od 1 września 1963 roku Zasadniczej Szkole Dokształcającej w Wodzisławiu Śląskim. Przedtem 6 lat pracowałam w Mikołowie i przeniosłam się tutaj, z powodu otrzymania przez męża, który już wcześniej pracował w kopalni "Marcel", przydziału mieszkania. Ponieważ odbiór techniczny bloku na Nowym Mieście wciąż się opóźniał, zmuszona byłam dojeżdżać z Mikołowa pociągiem. Myślę, że z tego powodu ówczesny dyrektor Franciszek Wajda dał mi tzw. wolne soboty. Byłam prawdopodobnie pierwszą osobą, która z takowych już wtedy korzystała.

Od początku stycznia 1964 roku byłam już Wodzisławianką, ale nie przyznam się ile-letnią. Dobrze, że przeniesienie było służbowe, bo podejrzewam, że dyrektor nie przyjąłby mnie, obawiając się, że nie dam sobie rady w tego typie szkoły, bo byłam wtedy osobą mizernej postury, nie taką jak obecnie.

W dzień rozpoczęcia roku szkolnego polecono nam tzn. gronu nauczycielskiemu, składającemu się głównie z dwóch nauczycieli etatowych: pana P.Hawryłkiewicza - polonisty, który przeniósł się z "Zawodówki" z Rybnika i mnie - od przedmiotów zawodowych - technologia metali, dokonania spisu uczniów nowoprzyjętych wg grup zawodowych. W szkole były też klasy drugie i trzecie jako pozostałość z filii Szkoły Zawodowej z Rybnika. Zapisując uczniów, usłyszałam nazwiska "Porwoł" i "Wylecioł" - jako następne. Rozbawił mnie ten zbieg nazwisk, które słyszałam po raz pierwszy i chyba dlatego pamiętam je do teraz, choć było to 40 lat wstecz.

Początki pracy nowej szkoły były trudne. Lekcje rozpoczynały się o godzinie 13.30 w budynku Liceum Ogólnokształcącego, które udzielało nam gościny. W związku z tym szkoła działała na tzw. zasadzie naczyń połączonych. Ten sam dyrektor, te same pomieszczenia, wspólny pokój nauczycielski, biblioteka a nawet i niektórzy nauczyciele licealni, zasilając naszą kadrę pedagogiczną. Było nam razem dobrze, chociaż niezbyt wygodnie, zwłaszcza nam.

Nasza szkoła była o dużej różnorodności zawodów, np. ślusarz, tokarz, kowal, blacharz, mechanik pojazdów samochodowych, mechanik-kierowca pojazdów samochodowych, stolarz, malarz, piekarz, cukiernik, masarz, fryzjer, krawiec, ogrodnik, fotografik, optyk, pracownik administracyjno-biurowy, laborant chemiczny i inne. Z tego też względu zatrudnieni byli fachowcy, pracujący w różnych branżach okolicznych zakładów pracy jako nauczyciele "dochodzący", np. pani Jadwiga Wiśniewska, która uczyła fryzjerów, czy pan Kuś, który edukował mechaników samochodowych. Ja - sama uczyłam matematyki i trochę tylko przedmiotów zawodowych, bo był wtedy brak nauczycieli matematyków.

Było nas dużo i wielu już nas nie ma. Niewiele nazwisk zostało z tamtych czasów w głowie, bo pamięć dawno już emerytalna. W drugim roku działalności szkoły dyrektorem został pan Henryk Mendyka. Nadal mieściliśmy się w budynku Liceum, ale był już osobny pokój nauczycielski, oddzielna biblioteka, nasze już pomoce naukowe, nasz sekretariat, którym kierowała pani Małgorzata Mendyka, nasze zabawy szkolne, które urządzał opiekun samorządu uczniowskiego pan Hawryłkiewicz i tak było do końca roku szkolnego 1964/1965.

Następny, trzeci rok szkoły rozpoczął się w Radlinie-Obszarach Hutnicza 4, koło koksowni. Byliśmy już całkowicie u siebie, tyle tylko, że było bardzo biednie. Budynek stary, tylko siedem sal, bez sali gimnastycznej. Ubikacje na zewnątrz. Za to nauka rozpoczynała się o godzinie 8-ej. Wiele pracy czekało dyrektora Mendykę i grono pedagogiczne, żeby można było prowadzić nauczanie i wychowanie na wymaganym poziomie.

Następne lata szkoły - opiszą "następni", młodsi już.

Teresa Kopacz

wróć
  © 1998-2011
ZSP w Pszowie